A A A

RANO , RANO W NIEDZIELE

Rano, rano w niedziele,
Poszła pani na ziele.
Hej-cha u-cha-cha,
Poszła pani na ziele.
Rozpuściła złotą nić
I poczęła wieniec wić.
I nadjechał taki pan,
Z rodu piekła sam szatan.
A witajżety, panie,
Z rodu piekła szatanie.
Po czymżeś mie poznała,
Żeś mie takim nazwała?
Po koniku, po wronym,
Po siodełku czerwonym.
Siadaj pani, na mój koń,
Zawioze cie w nowy dom.
A czy siadać-nie siadać?
Trza się z matką nagadać.
Miałaś czasu do woli,
Było gadać po woli.
Jak jo porwał, tak niesie,
Oj, po górach, po lesie.
Nie wieżże mie górami,
Bo mie zwabio żalami.
Tylko mie wież dolino,
To mie żale omino.
I przywióz jo w nowy dwór:
Wieze panne na wybór.
A co ona rabiała,
Że się do nas dostała?
Siedem dzieci zgubiła
I panno się nosiła.
Jedno w piecu spaliła,
Drugie świńmi skarmiła.
Trzecie pływa we wodzie-
Topczyk ludziom na szkodzie.
Czwarte leży na łące,
Rosno kwiaty pachnące.
Piąte lezy pod miedzo,
Ludzie o nim nie wiedzo.
Szóste leży pod ławo,
Już przerosło murawo.
Siódme leży pod progiem,
Przywalone barłogiem.
Wsadzili jo w krześnicy
Ji dali jej trzy świcy.
Jak ta świca kapała,
Ona rzewnie płakała.
Dzieci stali pod progiem
I świadczyli przed Bogiem:
Byś nas matko, okrzciła,
Tobyś w piekle nie była.



 
Dodaj link do:www.digg.comwww.del.icio.uswww.wykop.plwww.dodajdo.com