Słowa: M. Terlikowska , muzyka: E. Pałłasz
Gdy słońce na niebie, gdy wieczór zapada,
Wędruje po świecie cygańska ballada.
I śpiewa włóczęgom w dalekich dąbrowach,
Jak dobrze z balladą wędrować.
Usiądzie ballada przy ogniu wędrowca,
I rzuci do ognia gałązkę jałowca.
Kto raz się zachłysnął podobnym zapachem,
Ten nigdy nie uśnie pod dachem.
Niejeden próbował namówić balladę,
By poszła do miasta i wzięła posadę.
Że tam ją czekają przyjęcia i bale,
A tutaj marnuje swój talent.
Zaśmiała się lekko cygańska ballada
Nie dla niej kariera, nie dla niej estrada.
Bo w mieście balladom jest duszno i obco,
I któż by zaśpiewał wędrowcom.
Wędruje ballada bez płaszcza i boso,
Spać idzie z księżycem a budzi się z rosą.
I doli cygańskiej na inną nie zmieni
Melodia szerokich przestrzeni.
I poszła ballada na wieczną włóczęgę
I śpiewa wędrowcom cygańską piosenkę.
Wieczorem pod jednym sypiają namiotem,
I nigdy nie przyjdą z powrotem.
Są inne piosenki, dźwięczące jak młoty,
Wesołe melodie codziennej roboty.
A ona jest ptakiem, a ona jest wiatrem,
Cygańską tęsknotą za światem.
A kiedy cyganie do miast odjadą,
Zostawią cię w lesie cygańska ballado.
I może po roku pod starym namiotem,
Odnajdę balladę z powrotem.